Dzisiaj, rozmawiając z kimś doszłam do wniosku, że stan zakochania to stan ograniczenia umysłowego. Nie myślimy racjonalnie, nie ufamy jednej, jedynej "rzeczy" w jaką zawsze wierzyliśmy, czyli rozumowi.
Nie korzystamy z życiowych doświadczeń, nie potrafimy odczytywać sygnałów,
nie docierają do nas proste informacje.
Nasz umysł krzyczy, a my sprzedajemy mu kopniaka w tyłek.
Postępujemy wedle zachcianek jakiejś dziwnej reakcji chemicznej, następującej w naszym organizmie.
Najmądrzejszy naukowiec nie kieruje się wtedy faktami, kieruje się.. no właśnie.
Pytanie czym się kieruje. Sercem? Serce to pompa istotna w naszym krwiobiegu.
Jedynie symbol. Co się wtedy z nami dzieje?
Freud i Jacek Sz. powiedzieliby, że jesteśmy opętani seksualną wizją, którą ochrzciliśmy "wyższymi uczuciami". Okay ale w takim razie moglibyśmy się rzucić na pierwszą z brzegu jednostkę z "inną końcówką"?:)
Nie, my chcemy JĄ/JEGO.
Chemia.
Nigdy nic nie rozumiałam z chemii, pewnie dlatego nie mogę pojąć tego dziwacznego stanu.
Robimy z siebie idiotów i kompletnie tego nie zauważamy.
Jakbyśmy dostali obuchem w głowę, półprzytomni, nierozgarnięci.
Ułomni!
Może to po prostu choroba?
Jeśli tak, ja jestem zupełnie zdrowa ! IHA!!!
Moje drogie koleżanki proszę o przetłumaczenie sobie poniższego tekstu, jakiś taki
prawdziwy. Jeśli jeszcze nie teraz, to kiedyś prawdziwy na pewno będzie, więc się przyda :)
Dedicated On. Na pożegnanie :)
jedno oko na Maroko
10 lat temu
18 komentarzy:
Jak to kiedyś Kapitan powiedział:
Serce ma własny rozum którego rozum nie rozumie ;)
Naleje Kapitanowi :)
A moja serdeczna przyjaciółka, prywatnie psychiatra twierdzi, że miłość to krótkotrwała i szybko uleczalna choroba psychiczna. To by wiele tłumaczyło z tych objawów, które opisałaś....
My friends keep telling me
That you ain't no good
But oh, but they don't know
That I'd leave you if I could
i kropka .
no właśnie Joc :)
Tomuś:)
To straszne, że Ty masz rację w najgorszych momentach...
racja-Linka-zawsze.
Zbuduj zdanie:P
Nie da się bez partykuły przeczącej.
ale rozwód się da bez partykuły przeczącej!
Chyba bym rozdzieliła zakochanie od miłości. Z zakochania miłość może wyrosnąć - ale nie musi.
Miłość krótkotrwała? Hm. Szkoda mi pani psychiatry ;-)
A może pojęcie "miłości krótkotrwałej" pani psycholog wymyśliła wyłącznie na własny użytek? ;)
Racja Magdalena.
W pości u używałam określenia zakochanie.
Ogier przedobrzył:)
Jak zwykle, kurde... ;P
"Zakochanie na ogół nie trwa dłużej niż kilka miesięcy, choć odpowiednio podtrzymywane może potrwać i parę lat. Potem nieuchronnie przychodzi przebudzenie, a z nim często rozczarowanie. Dlatego wiele małżeństw zawartych pod wpływem zakochania kończy się w sądach wśród fajerwerków nienawiści i wzajemnych oskarżeń. Mimo to kult zakochania kwitnie, bo, po pierwsze, podobnie jak podniecenie erotyczne jest to uczucie dość proste, oparte na wrodzonych mechanizmach, nie wymagające żadnego wysiłku od zakochującego się. A po drugie jest systematycznie podsycany przez kulturę masową - na miłości, tak jak na przemocy łatwo się robi pieniądze."
http://strony.aster.pl/zycie/milosc.htm
i to by bylo na tyle:)
no tak ale to skutki zakochania opisujesz:)
A może pani psychiatra ma po prostu poczucie humoru i luz Magdalenko? :)
Bujaj się :*
Hah Morr.
Oczywiście Wasz wypadek jest inny!
:P
Prześlij komentarz