środa, 17 grudnia 2008

Miłe złego początki...

Miałam na swoim blogu nie wspominać o pewnym zjawisku,
które jeszcze niedawno zapełniało sporą część mojego, wolnego czasu.
Teraz już nie zajmuje ani sekundy. Alleluja.
Second Life - budzi to cholerstwo spory.
Przez rok pogrywałam sobie w tą pseudo wirtualną rzeczywistość (wirtualna rzeczywistość - zauważacie, że te słowa się wykluczają?)poznałam dzięki temu U. i Morr.
Obie zmusiły mnie do opisania swoich pikselowych początków.
Powspominajmy więc pikselowe życie zasadą w całości zerżnięta z sreselowego bloga Morr.
UWAGA: Post zwiera treści niezrozumiałe dla w pełni realnych umysłów.


Pierwszy dzień.
Przeczytałam gdzieś na necie, że jest coś takiego jak simsy tylko z żywymi ludźmi i pieniądze można zarobić. W simsach szło mi nieźle więc założyłam konto.
Wylądowałam na jakimś czymś, a przed oczami widziałam tył laleczki jak z simsów.
To była Linka Demina.
Później wielokrotnie wmawiano mi, że Linka Demina to ja :) ale pójdźmy dalej.
Oczywiście pierwsza lepsza nie jestem, wyrwałam na czacie jakiegoś typa z Japonii, który kupił mi buty. Nie potrafiłam ich założyć ale wiedziałam, już wtedy wiedziałam, że buty to ważna w SL sprawa. W końcu to chyba jedyna gra w, której buty składają się z trzech części. Rozmawialiśmy sobie on coś wspominał, że jestem jego escort, ja się ładnie uśmiechałam i przytakiwałam zbierając kolejne pary obuwia. Uśmiechałam się tak długo aż dowiedziałam się, że escort to po SL-owemu nic innego niż dziwka.
Poszłam sobie w drogich, trzy częściowych butach od mojego skośnookiego przyjaciela.
Seks jest tam bardzo ważny wiem to bo jeszcze tego samego dnia zgwałciła mnie kobieta, subtelnie namawiając "kliknij tu, kliknij tu, kliknij tu..."


Pierwsze porządne zakupy:
Wiedziałam już, że żeby dostać buty trzeba bajerować (coś jak w realu).
Zbajerowałam więc Brazylijczyka. On dał mi wszystko co młodemu awatarowi potrzebne.
Miał na imię Tato, co we mnie, Polce, wzbudziło zaufanie. Okazało się, że chłopiec miły i fajny ale chciał żebym była jego wirtualną dziewczyną. Uciekłam.
Później zarabiałam na buty pracując na dachu w Second Krakowie,
byłam barmanką, ba, nawet najlepszą, wiem bo wygrałam konkurs dla barmanów.
Wciąż się zastanawiam czy powinnam dopisać to do CV.


Pierwszy real lifer:
Sytuacja niewiarygodna. Awatar z komputra przyjechał na mój koncert.
Okazało się, że ma oczy, kości a nawet uśmiech.
Potrafił pić piwo i siadał na krześle uprzednio nie klikając "sit here", nie mogłam się napatrzeć. Najciekawsza jest jednak historia znajomości z tym awatarem.
Wyobraźcie sobie, że będąc sl-owskim ludzikiem pisałam sobie z jakimś innym ludzikiem płci damskiej, nie rozmawiając o faktach z naszej realnej egzystencji.
Po pół roku pieprzenia o niczym okazało się, że Ona w świecie realnym (nie tym marzeń i obłudy) JEST MOJĄ MUZYCZNĄ IDOLKĄ wielbioną od dziecka.
W RL(real life, skrót ten wymyślili pewnie najleniwsi z wirtualnych ludzi)ONA jest milion razy fajniejsza, mówiąc dosadnie, jest odlotowa. Tak więc Pati była moim pierwszym real liferem:)


Pierwsze kombinacje z Szutnem:
Właściwie nie wiem dlaczego ten punkt jest taki ważny ale trzymam się ściśle planu posta Morr. Szuftan to potentat sl-owy (nie mylić z impotentem),
ma jakieś banki pełne lindeńskich dukatów, przenosi jakieś firmy z RL do SL (nikt nie wie po co), ogólnie się facet tam liczy. Gdy mnie nie znał chciał mnie zatrudnić,
gdy mnie poznał już nie chciał. Można wyciągnąć smutne wnioski. Moja znajomość z nim rozkwitła z powodu pewnej realowej konferencji naukowej w, której oboje braliśmy udział. Pisaliśmy o wirtualisach realisach i mieliśmy skrajnie odmienne poglądy. Teraz faceta ubóstwiam i czekam na spotkanie, które kiedyś w końcu musi nastąpić. Wysłał mi już nawet 26 zł. na wódkę.


Pierwszy interes.
Joc, mam pomysł!
Tego zdania Joc boi się najbardziej. Ja w SL miewałam różne pomysły na podbój tego wirtualnego światka, trochę jak z Pinky i Mózg. Wierzyłam, że dorobię się w SL i już nie będę musiała nic do późnej starości robić. Wmanewrowałam Joc w sklep. Sklep z ubraniami. Wszystko z freebies lub kradzione. Zarobiłyśmy w ciągu 4 miesięcy kasę, którą wydałyśmy na jednej imprezo-kolacji w Warszawce. Świata nie podbiłam, za to zarobiłam zakaz wstępu do kilku markowych sklepów.


Pierwsze dzieło.
Ramka na zdjęcie Reda Dawesa.
Red Dawes mnie nie pamięta, ja nie pamiętam Reda Dawesa.
Ramka była jedną z nielicznych rzeczy, które udało mi się w SL zbudować, wzbudzała wyłącznie mój zachwyt.


Pierwsza grupa, którą założyłam:
Obrzydliwie Heteroseksualne. Brzmi jak odmiana Ku-klux klanu chociaż z homofobią zupełnie nie była związana. Opis grupy brzmiał tak:
"Możesz dołączyć do grupy jeśli spełniasz poniższe warunki:
1.Jesteś kobietą
2.Jesteś kobietą, która unika blinga
3.Jesteś kobietą, która ma zmysłowość baby, a charakter uznawany za męski(bzdurnie z resztą)
4.Szanują Cię podstawowe członkinie grupy (i tu odpadasz w przedbiegach)
5.Wydajesz się super(przynajmniej sobie)
ALBO JEŚLI JESTEŚ MARKIEM SAWSONEM"
Stówkę na jej założenie dała Mad.
Ps: członkinie nad głowami miały napis : "nie stać Cią na mnie!".
O co mi chodziło? Nie wiem.


Pierwsza moja śmierć:
12.12. 2008r. uśmierciłam postać Linki Deminy, wplątała mnie w za duże kłopoty.
Skasowałam konto.
Tego punktu póki co Morr u siebie nie ma.
Kwestia czasu bejbi:)



Nie mam bladego pojęcia dlaczego ta piosenka kojarzy mi się z Second Life najbardziej...

14 komentarzy:

Jocelyn pisze...

Joc, mam pomysł!
a ja mysle ze to byl jeden z fajniejszych dni w pikselowie, gdyby nie on nie byloby mojego "pierwszego dziela" (:

Linka pisze...

hehe było smiesznie:)
:*

Og pisze...

Wow!
I to wszystko też tylko z freebiesów? ;P

Linka pisze...

Nie, z freebiesów jest tylko Szuftan.

Daro Spitteler pisze...

hmm
Nie bo z freebiesów jestem ja :PP
[ach tam ma skromność i samozachwyt] :P

Og pisze...

Ale mimo wszystko i tak dobrze mieć świadomość jakie cuda potrafią z darmówek wyrosnąć ;)

Anonimowy pisze...

Słyszałem już sporo o tym Second Life

Og pisze...

Anonimowy, i tak tylko na pogłoskach jedziesz?

Linka pisze...

cuda, cudeńka.
Anonim - nie sprawdzaj w praktyce :)

Og pisze...

Zakład że teraz poleci i sprawdzi? :D

A&A Fashion Shop pisze...

wszystko , rozumiem , wszystko zniose , jednakze niezniose tego zdjecia gdzie stoje miedzy wami i szlak mnie trafia ze nie trzymam nad nim siekiery :((((

Anonimowy pisze...

Pozostaje mi tylko cieszyć się, że to mój awatarek "wykapował" twojemu kim jest Emus... Co do wirtualnej rzeczywistości to nie dalej jak wczoraj marudziłem Mad o tym jaki to wymyślny oksymoron: wirtualna a rzeczywistość :))

Linka pisze...

Aguś, ja oczywiście nie mam zielonego pojęcia o czym Ty mówisz:)
Tomek, ano, zgadza się. Pamiętam swój szok :)

Anonimowy pisze...

Ładnie wygląda grafika z tej gry.
Pozdrawiam LinkaKaro!