czwartek, 22 stycznia 2009

Zmieniam obywatelstwo.

Mam kolegę, internetowego kolegę, kolegę bez ciała. Wypikselowanego.
On mieszka sobie w Słowenii, takie większe miasteczko zwane Państwem. Jak twierdzi kolega bez ciała - w środku Europy. U. mawia, że całe to państwo można przejechać na rezerwie benzyny w baku. Nie byłam tam, to nie ja mam męża freaka, co zamiast do Tunezji, ciągnę na wakacje do ruskich i do tych co są niedaleko ruskich. Tata mi o ruskich opowiadał i się ich boję. Piją jeszcze więcej wódy niż studenci A.S.P. i noszą futrzane czapki (nie te z zeszłorocznej kolekcji Crop-a).
Ale ja nie o tym.
Kraj mieści dwa miliony obywateli, średnia pensja 90% wyższa od naszej, polskiej.
Cena Redbulla - taka sama. Cena paczki Marlboro - taka sama. Cen jajek, mleka i chleba porównać nie potrafiliśmy ponieważ ani kolega bez ciała, ani ja, cen takich produktów nie znamy. Wszystko tam mają lepsze. Uzi mówiła, że ludzi mają tak ładnych, że każda sprzedawczyni ze słoweńskiej Biedronki mogłaby zająć miejsce Angeliny Jolie. Cieplej tam jest, klimat lepszy. Mniej ludzi - mniej idiotów. Italia za płotem.
Pomyślałam.. Może ja sobie męża obcokrajowca powinnam znaleźć? Takiego słoweńskiego, co by do mnie codziennie rano mówił "Jaz ljubim Ti, Linka".
Na zewnątrz nie padałby oszalały śnieg, temperatura nie spadałby poniżej możliwości termometru. Pani podająca pieczywo w Biedronce nie miałaby wąsów. Dzięki wyższej pensji pilibyśmy sobie z mężem dwa razy więcej Redbulli i palili po dwie paczki Malborasów dziennie, zamiast po jednej na głowę. Wysyłałabym Wam pocztówki ze słoweńskimi krajobrazami, czasami zadzwoniła i udawała, że nie pamiętam już niektórych polskich słów ( co nasi rodacy przebywający w USA robią notorycznie), wyładniałabym wpasowując się w otoczenie.
Borut, jutro kupuję bilet do Słowenii!


Darilo za moj kolegica brez telo...

wtorek, 13 stycznia 2009

Taka sobie myśl

W pracy jestem otoczona dwoma, przeciwnymi biegunami.
Jeden biegun określony jest literą Ł., drugi E. Tak sobie rodzice biegunów wymyślili.
Pierwszy jak wiatr, biegnie do przodu, nie zastanawiając się co go spotka.
Funkcjonuje tak, jak podpowiadają mu emocje. Nie zawsze odpowiedzialnie.
Spóźniony, pędzi przed siebie z prędkością 170 km/h. Wyprzedzając inne samochody, wyprzedzając ptaki, wyprzedzając E.
E. to trzy razy R. czyli, równowaga, rozsądek, realizm.
Nie pcha się, myśli, pozwala się wyprzedzać. Tak rozsądnie i bez emocji. Przewiduje. Rzadko coś go zaskoczy.
Często z nimi wyjeżdżam. Zawsze wtedy zastanawiam się do, którego samochodu powinnam wsiąść. Nie wiem, który biegun postępuje dobrze.
To zabawne, że do wyjazdu w trasę można porównać całe nasze życie.


Oleńka:)

środa, 7 stycznia 2009

News nr.1 !

Opadłam z jakiejkolwiek weny pisaczo-twórczej.
Tak mnie cieszył ten blog, wasze komentarze, reakcje na moje, pseudointelektualne wypociny.
Stało się coś okropnego. Coś co nawet najoptymistyczniejszego blogera może załamać.
Połączyły mi się odpowiednie styki w głowie i zaskoczyła genialna myśl.
MNIE NIKT NIE CZYTA !
Nikogo to nie obchodzi czy lubię Milesa Davisa, czy śmieję się z bash-a czy też z twórczości Mumio.
Świat ma głęboko w dupie co sądzę o teorii spiskowej, czy o tekstach Osieckiej.
Nikogo też nie interesują fajnie śpiewające dzieci :)
Ostatnio pojawił się nowy blog. Blog o skandalikach i skandalach. Plotki, ploteczki.
Taki powiedzmy Pudelek. Z tym, że, żeby było zabawniej, nie opisuje on biustu Dody czy przerwy między zębami posła Kurskiego, a... "życie" avatarów z internetowej gry komputerowej.
Blog obrabia pikselowych ludzików. Niech sobie jest, na zdrowie mu. Nie o to chodzi.
Ale, ALE dlaczego włażą na niego setki osób dziennie??? Czytają kto z kim co, gdzie i jak, po co, i najważniejsze, za co.
Dlaczego każdego z nas bardziej interesuje z kim spał Davis od tego jakie solo zagrał w All Bluesie? Dlaczego każdy wie, że Hendrix się zaćpał, a gdy żył to na rauszu demolował gitary, a nikt nie wie, że do teraz w muzyce używany jest, tak zwany "akord hendrixowski"? Dlaczego wiemy, że Demarczyk się nie myła, a "Karuzel z Madonnami" już nikt nie pamięta (ostatni hit mojego taty:)). U. przytoczyła na ten temat prusowską teorię, a moim zdaniem to dlatego, że po prostu nie lubimy gdy coś, komuś nazbyt się udaje. On jest sławny - to się mu udało. Trzeba powiedzieć jaki on jest i jakie to niesprawiedliwe, że to on ma kasę, władze i sex, a nie ja! Sławny, a się nie mył i demolował gitary! Taki banalny mechanizm. Chyba trzeba coś zmienić, skończmy konsumować świnie, raczej zacznijmy się z nimi przyjaźnić.
Suma sumarum ja, jako Linka uwielbiająca być w centrum uwagi. Odkryłam, że w blogowym centrum uwagi nie jestem. Co mnie, rzecz jasna, niezmiernie zasmuciło.
Zastanawiam się dniami i nocami jak podsycić tanimi emocjami linkowy pamiętnik. Pomysł podsunął mi niejaki T.
Pod każdym postem będę zamieszczała link do RedTub'a ( portal pornograficzny, tłumaczę kobietom)i mówiła, że w filmiku gra ktoś ze znajomych.
Oto pierwszy link, z czarnymi informacjami. Jedna z tych kipiących seksem kobiet z lewej strony to A2, czyli Agnieszka A. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


(wierzę, że tym linkiem osiągnę blogowy szczyt popularności)

czwartek, 1 stycznia 2009

Pijacki post nr.1

Jest godzina 7 Pi eM.
Wróciłam parę minut temu.
Myślałam o Was o północy, co robicie, gdzie jesteście, jak się tam czujecie.
Kto z Was traci przytomność z nadmiaru alkoholu, kto siedzi tak blisko cioci, że zastanawia się, którym sierpowym, cichaczem, uraczyć się procentami, kto jest wśród przyjaciół, kto pobija własne rekordy, kto marzy o szybkim finale kalekiej imprezy.
Kto bawi się w przypadkowym miejscu, kto jest Elvisem party, kto jest sam, z tych czy innych powodów.
No i o tych, którzy z Was w sylwestrową noc pracują.
Ja od lat paru "międzyroczną" północ spędzam w pracy.
Nie jest to karą, w moim zawodzie raczej standardem.
Nie wiem kiedy jest północ, nie wiem kiedy się składa życzenia, kultowej 24 nie mam okazji zauważyć.
Generalnie musiałam się przyzwyczaić do faktu, że we wszystkie luźne dni moich "normalnych" znajomych ja pracuję, a oni przywykli już, że dzwonienie do mnie w sobotni wieczór z zaproszeniem na imprezę nie ma żadnego sensu.
Gdy skończyłam dzisiaj grać wpadł Edi i jego zespół, grali niedaleko, minuta na wspólnego drinka,życzenia.
Wspominaliśmy sylwestry, andrzejki, i inne wigilie, które spędzaliśmy kiedyś wraz z rodziną, przyjaciółmi.
Z rozrzewnieniem, z nutką tęsknoty.
Wspominaliśmy dobrze wiedząc, że w przyszłym roku zrobimy to samo. Będziemy grać.
Nie, nie dla pieniędzy, to ważne ale nie jest wszystkim
Alkohol, to nic, narkotyki (miękkie, twarde, whatever)-zero.
Muzyka jest w stanie spowodować, że, z zupełnie trzeźwym umysłem zmieniasz wymiar, zmieniasz siebie, zmieniasz rzeczywistość. Zmienisz chmury, zmienisz samoloty, drzewa, politykę, zmienisz ludzi.
"Miałem 3 razy w życiu tak,że grałem, wiesz, parę sekund, tylko parę sekund, gram solo, zaczyna się delikatnie, buduję nastrój, dźwięki, reszta mnie słucha, ja kieruję każdą cząstką utworu, czuję, że odpływam. Jestem gdzie indziej. A band jest tam ze mną. Słuchacze już wiedzą, oni czują te momenty ale kompletnie nie wiedzą co się z muzykiem dzieje w tym momencie. Nie wiedzą nawet co się dzieje z nimi. To te minuty gdy w finałowej scenie kawałka klaszczą na stojąco, mimo, że to nie "Małgośka".
Sami nie wiedzą dlaczego wstali. Nie wiedzą dlaczego klaszczą. Zaraziłaś ich swoją chorobą.To są naprawdę sekundy. Inny wymiar, inny świat.
Orgazm jest niczym. Linka, młodziutka jesteś ,pograsz, zobaczysz."
Usłyszałam to 8 lat temu.
Od tego momentu przeżyłam 4 takie momenty. Jedynie 4 w ciągu setek koncertów.
I powiem Wam, pieprzą mnie te wszystkie okazje. To tylko daty. Wierność muzyce daje coś lepszego, coś ponad to wszystko, warto zagrać 90 sztuk by na 91 spotkało Cię to Coś.
Czarni pra-bluesmani nazywali ten moment diabelskim darem.
Ale o Mojo opowiem Wam innym razem. Jeśli zechcecie posłuchać:)
BTW jak mówili pierwotni Rosjanie...

Nieważne czym się zajmujecie, w 2009 roku życzę Wam właśnie takich momentów.
Spełnienia marzeń, realizacji planów,
Odporności, konsekwencji,
pomyślności, urodzaju w kapuście. Wszystkiego czego Wam trzeba.
NIECH 2009 NADROBI ZA DEBILA pod tytułem 2008!
Ps: 3 drinki mnie upiły, jest opcja, że nim się obudzicie skasuję tego posta:)

Posłuchajcie sola pana Samborna, taki hit. Pięknie wyleciał ponad konwenanse.
Że Hej..:)

Głośno i słuchając, nie tylko słysząc...