niedziela, 30 listopada 2008

Szacunek

"Całe życie czekałam na jeden koncert, na to aż moja idolka przyjedzie w końcu do Polski. Pewnego dnia ktoś przyniósł radosną plotkę, Me'shell Ndegéocello odwiedzi nasz kraj! Koncert miał odbyć się w sali kongresowej, w Warszawie.
Oczywiscie ze zbędną przesadą zarezerwowaliśmy bilety chyba pół roku wcześniej.
Każde spotkanie z przyjaciółmi (tymi muzycznymi) kręciło się wokół postaci Me'shellki i tego co w końcu dane nam będzie usłyszeć na żywo.
Każda z jej płyt jest dla mnie świadectwem jej geniuszu.
"Beautiful" najwspanialszą piosenką świata.
Nadszedł ten wyczekiwany przez pół mojego życia dzień, dzień koncertu.
Wykupiliśmy bilety, rozsiedliśmy się na swoich miejscach i czekamy.
Pojawia się ona. Ubrana jest jak pierwszy z brzegu żul z centralnego,
staje tyłem do publiczności, krzyczy coś do swoich muzyków, z których jeden wygląda jakby o narkotykach wiedział dużo więcej niż przeciętny obywatel (nawet Holandii)i niszczy moje wszystkie ideały.
Zespół zachowuje się jakby ten koncert był ich prywatną próbą w garażu na obrzeżach Jasienicy. Ludzie wychodzą, kongresowa pustoszeje.
My siedzimy i nie możemy się napatrzeć, nie potrafimy uwierzyć.
Me'shell Ndegéocello naszą wielką miłość ma po prostu w dupie.
Kopie nas każdym, kolejnym, nieudanym dźwiękiem.
Kongresowa już prawie pusta. Wychodzimy, mój kolega płacze. Nawet ze sobą nie rozmawiamy. Nasze muzyczne ideały umarły."- powiedziała P.


Me'shell zagrała kilka tysięcy genialnych koncertów.
Ten, nie wiadomo dlaczego potraktowała jak potraktowała.
Może miała zły dzień? Może była pijana? Może jej za mało zapłacili? Może nie lubi Polaków?Może, może, może...
Nie wiem.
Słuchając P. uświadomiłam sobie jak ważny jest szacunek dla publiczności.
Nigdy do końca nie wiemy kto nas słuchał, na nas czekał.
Kto KUPIŁ bilet.

Przypomniało mi się co zrobiłam w tegoroczne wakacje.
Graliśmy na wielkim festiwalu, największa impreza w naszym życiu,
ponad sto tysięcy ludzi na publice. Napaleni byliśmy jak diabli.
Wszystko kręciło się wokół tego wydarzenia.
Na dzień po tym koncercie mieliśmy wystąpić na "dniach czegoś tam, gdzieś tam". Miejscowość malutka. Jechaliśmy myśląc o dniu wczorajszym, przeżywając to co się działo. Ubrana byłam tak se, podejście miałam zblazowane, nawet się specjalnie nie zastanawialiśmy jak ma wyglądać dzisiejszy koncert. Olewka.
Gdy trafiliśmy do owej, małej miejscowości okazało się, że na widowni jest około 5-7 tysięcy ludzi. Krzyczeli do nas. Skandowali nazwę. Byli świetni!
Poczułam się jak ostatnia szmata. Jak mogłam wyróżniać tamtą imprezę tylko ze względu na wielkość i prestiż. Na szczęście błąd popełniliśmy tylko we własnych myślach ale jak niewiele brakowało.Zagraliśmy najlepiej jak potrafiliśmy ale chyba dostaliśmy dobrą nauczkę.

Nie publiczność jest dla występującego, występujący jest dla publiczności.
Chociażby artysta był samym Michaelem Jacksonem.
Pierwsza zasada kodeksu muzyka! (kolejne wymyślę w następnych postach;))


sobota, 29 listopada 2008

Autostopowiczka

Koło północy wracał Andrzej z pracy. Zmęczony zastanawiał się dlaczego ma wciąż tak mało czasu, ciągle coś goni, gdzieś się śpieszy, a profity wciąż niewielkie.
Od dwóch lat próbował rozkręcić własną firmę, remonty.
Borykał się z notorycznym deficytem pracowników, terminami, drożejącymi materiałami budowlanymi.
Jechał samochodem, gdzieś w tle z radia dobiegało The Police.
Było już późno Andrzej co chwilę przecierał zmęczone oczy.
Droga zupełnie pusta, wokół niewielkie lasy, jakiś mały prywatny staw.
Tym razem z remontowanego sklepu klienta do domu dzieliło go kilkadziesiąt kilometrów jezdni.
Zobaczył na horyzoncie kobietę, zdziwił się było późno, okolica raczej nie obfitowała w ludzi. Kobieta energicznie machała do niego dłonią, miała przerażoną twarz.
Jej widok go rozbudził. Ładna, młoda zupełnie sama w takiej okolicy, chyba skądś uciekła. Nie pasowała do krajobrazu. Zatrzymał się. Nie zdążył nawet powiedzieć dobry wieczór, gdy z jej ust wystrzeliła masa nerwowych słów.
- Był wypadek, trzy kilometry stąd był wypadek, w wypadku jest dziecko ! Szybko musimy mu pomoć!Jedźmy natychmiast, błagam pana!

Nim Andrzej zdążył cokolwiek odpowiedzieć kobieta już siedziała w jego samochodzie.
Nacisnął gaz i ruszył we wskazanym kierunku.
- Szybciej, niech pan jedzie szybciej!
Kierowca zupełnie oszalały sytuacją przyspieszał.
Zerkał na nią co jakiś czas, jasna sukienka w kwiatki, długie ciemne włosy i te dziwne oczy. Jakby była zahipnotyzowana.
Nawet nie zapytał jej skąd wie o wypadku, przyspieszał i przyspieszał.
Z odległości kilkunastu metrów dojrzał samochód, stojący częściowo na drodze, druga część wbita była w barierkę. Zbliżając się zobaczył, że przód jest zupełnie zgnieciony.
- O matko, ona ma racje!- pomyślał.

Wyskoczył z samochodu, wyciągnął telefon powiadomił odpowiednie służby.
Usiłował otworzyć przednie drzwi od strony pasażera, nie powiodło się.
Zaczął wyszarpywać tylne. Wokół totalna ciemność. Mało widział. Drgnęły.
Na siedzeniu leżał zakrwawiony może czteroletni chłopczyk.
Przeraził się, drżącymi dłońmi powoli wyciągnął dziecko.
Chłopczyk pod wpływem zimnego powietrza ocucił się i zaczął głośno płakać.
Twarz Andrzeja rozświetliły światła, nadjechało pogotowie, tuż za nim pędził radiowóz. Sanitariusz wyskoczył z karetki, zabrali od niego dziecko, "ono żyję"- ktoś krzyknął.
Wszystko wirowało Andrzejowi w głowie, odsunęli go.
Straż pożarna, światła, krzyki lekarzy, totalny chaos.
Stał z boku i obserwował. Małego pogotowie natychmiast zabrało do szpitala.
Usiłowano otworzyć przednie drzwi pokiereszowanego samochodu.
Tam ktoś, jest krzyczeli strażacy.
Niewiele widział. Po chwili usłyszał - "niestety, nie żyje".
Wyciągali czyjeś zwłoki. Andrzej podszedł do jednego z policjantów, zapytał o stan chłopca, mundurowy odpowiedział, że mały przeżyje.
Odetchnął i wtedy przypomniała mu się ta kobieta, ta która tutaj go przywiozła.
Był tak roztrzęsiony, że zupełnie zgubił ją z oczu.
Policjant przeglądał dokumenty znalezione przy ofierze, coś notował.
Andrzej zaczął szukać tej, która go na miejsce wypadku przywiodła.
Gdzie ona jest, jak to możliwe, myślał.
- proszę pana, a gdzie jest ta kobieta?- zapytał.
- jaka kobieta?- znad papierów wymamrotał policjant.
- no ta, która powiedziała mi o wypadku, która ze mną tutaj przyjechała!
Policjant podniósł pytający wzrok.
Wtedy Andrzej zobaczył zdjęcie w dowodzie osobistym ofiary.
Te oczy, duże, dziwne, te długie, piękne, ciemne włosy.
To ta kobieta!- krzyknął Andrzej.
Ta kobieta zmarła w tym wypadku na kilka godzin przed pana przyjazdem tutaj- odpowiedział zupełnie spokojnie policjant.
Poprowadził Andrzeja do leżącej na ulicy, ledwo wyciągniętej z samochodu ofiary.
Jasna sukienka w kwiatki zabrudzona była krwią.
Nawet nie chciał zobaczyć jej twarzy.
- ale ona zatrzymała mnie mówiąc, że w wypadku jest dziecko, przyjechała ze mną tutaj, Jezu..- jąkał się Andrzej.
- to matka tego chłopca, proszę pana. Spokojnie, ja panu wierzę.
Nie pierwszy raz tą historię słyszę.- odpowiedział policjant odchodząc w kierunku radiowozu.


piątek, 28 listopada 2008

Linka sieciową świnią też jest.

Mam nowe hobby, na pewno nie potrwa dłużej niż dwa tygodnie ale chwilowo jestem tematem zauroczona. Kafeteria, kobieca część portalu O2.
Debilizm nad debilizmy.
Ludzie anonimowo zwierzają się z hemoroidów, nienawiści do własnych dzieci, zdrad, słuchania piosenek Dody. Wypisują rzeczy wręcz niewiarygodne.
Mój ulubiony temat brzmiał tak :
"Jastrzomb porwał mojego pudelka, co robić?"
(Autentyczny topic z Kafeterii).
Czytałam i czytałam i ludzkiej głupocie nadziwić się nie mogłam.
Wtedy w Linkowym mini mózgu powstał genialny pomysł na nowy ciekawy sposób marnotrawienia czasu.
Będę wymyślała tematy i podkręcała ludzi do pisania komentarzy.
Z poczatku sądziłam, że użytkownicy zorientują się, że te kompletne idiotyzmy są czyjąś słodką prowokacją. A gdzie tam.
Pomagali mi, krytykowali mnie. Przeżywali moje problemy.
ODPISYWALI!


D.XXX to młody człowiek którego pozwoliłam sobie wymyślić.

Temat: CHCE ZUCIC SZKOLE

15:37
D.XXX
Mam 12 lat i chce zucic szkole. Czy mam do tego prawo?
Chce isc do pracy ! Nie wiem po co mam chodzic do szkoly.
Co zrobic zeby nie musiec tam chodzic?

15:37
Juliusz Cezar
shofaj siem w pifnicy za kartoflami

15:38
nauczyc sie
ortografii..

15:39
Wiolka1986
Drogie dziecko ucz sie jak najdluzej a nie pisz glupot, niedlugo do lapoaty trzeba bedzie miec studia wiec nie radze rzucac nauki

15:40
ciotka anielka
jak pochodzisz jeszcze troche do szkoły to może nauczą Cię ortografii wiec moze jeszcze nie rzucaj szkoły

15:40
D.XXX
ale ja uwarzam ,ze bym sobie poradził.
Nadaje sie do pracy. Nierozumiem co ma do tego wiek !
Powiedzcie.
Z ortografi nie jestem najgorszy.

15:43
zostawilam
to rzucaj. tylko zebys potem nie zalowal/a

15:46
masz racje
szkoła jest do d**y też chciałabym rzucić a jestem starsza o dwa lata.

15:48
D.XXX
masz racje ale jak mam to zrobic mama nie chce o tym slyszec?
a moj tata ma mnie gdzies bo jest prezesem w orange czy cos takiego i ciongle pracuje. Ale jakbym nie chodzil do szkoly to by do nas przyjechal i sie klucil pewnie.

15:50
UMA9Dziecko szkoła jest obowiązkowa do końca gimnazjum.

15:55
D.XXX
puma9 no wlasnie bez sensu to jest.
To ja uciekne z moja dziewczyna
z domu i gdzies wyjedziemy do normalnego kraju gdzie sie ludzi nie zmusza do pracy i gdzie nie zadza kaczynscy

15:56
777-X
D.XXX, kochanie, żeby mieć dobrą pracę, najpierw musisz zdobyć odpowiednie wykształcenie.
Ukończ szkołę średnią i możesz iść do pracy. Jeszcze zdążysz się napracować - po ukończeniu szkoły średniej będziesz miała na pracę całe długie 40 lat.

15:56
Shao_Lin
aaa, jeszcze jedno. Legalnie można pracować od 16 roku życia.
Dziękuję i do niewidzenia.

15:56
D.XXX
moze dla ciebie to jest nudne a dla mnie to moj duzy problem.
Nie mam zlych ocen z polskiego nie czepiajcie sie!

15:57
D.XXX
I jestem chlopakiem nie mowcie do mnie jak do laski ! XD

15:57
777-X
Jak uciekniesz z domu to skońszysz na dworcu i będziesz musiała dawać dupska żeby nie umrzeć z głodu...
A teraz idź i odrób lekcje na Poniedziałek. Dosyć tych humorów.

16:04
PUMA9
Żeby iść do pracy to chyba musisz wyjechać do Chin bo tam zatrudniają już dzieci ale chyba tylko za miskę ryżu.

15:59
D.XXX2
tyktanta pisze na trujki albo dwujki ale to nic ja hce żócić szkołe bo hce iudź do poracy i mósze cosi óczynidź w tym kierónku poraćće mi coś bo jórz nie wiem

16:04
D.XXX
czemu on mnie udaje?
Nie do Chin tylko do Irlandi pojade

16:09
PUMA9
Do Irlandii pisze się przez ii, jednak zostań w tej szkole jeszcze.

16:06
D.XXX
Dobra, znudziło mi się, pozdrawiam Was, Linka :)
_________________________________________________________

Tutaj Linka zmieniła się w początkującą dziwkę.

TEMAT: Niemoralna propozycja

16:22
anioleczzka29
Dostałam od szefa propozycje.
W zamian za sypianie z nim podwyższy mi pensję o 1.500zł miesięcznie.
Teraz zarabiam dwa tysiace z drobnymi więc propozycja jest naprawdę kusząca. Szef jest raczej przystojnym mężczyznom.
Niestety w przyszłym roku wychodzę za mąż, boję się, że ,mój przyszły mąż się o sprawie dowie.
Co radzicie ale szczerze?

16:23
żmijka niewydymka
mężczyznom

16:23
Z Każdym Dniem...
rzuc ta robote!

16:25
awers
Kpiny sobie urządzasz? Albo romans, albo małżeństwo! Nieźle zarabiasz, a szef to ohydna szuja, skoro coś takiego proponuje.

16:26
karamba bamba
kiepsko placi

16:26
sypiaj z nim do woli
juz samo rozwazanie takiej propozycji wiele mówi o tobie-i mam nadzieję,że chłopak cię zostawi


16:26
anioleczzka29
rzucić pracę w tych czasach? Nie żartuj...
Z drugiej strony to tylko seks, może być nawet lepszy niż z narzeczonym
Troche jednak się obawiam , że sprawa się wyda.

16:27
Shao_Lin
"Niestety w przyszłym roku wychodzę za mąż"
Skoro "niestety", to lepiej sobie odpuść. A w zamian puść się ze swoim szefem, skoro kasa jest dla Ciebie ważniejsza..

16:31
anioleczzka29
Nie jest ważniejszy. Kocham mojego chłopaka.
Jednak, popatrzcie rozsądnie.
Taka comiesięczna dawka gotówki pomogłaby
nam obojgu.
A ja chyba specjalnie nie ucierpię, prawda?

16:33
maseqw
A ja chyba specjalnie nie ucierpię, prawda?
dobre

[28.11.2008] 16:35
kafefankaa
jesteście hipokrytkami.
Większość lasek by na to poszła a tu udajecie ze jesteście oburzone.

16:37
anioleczzka29
Shao, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal
Kafefanka, też tak to odbieram

16:37
gdfgf
w sumie to prawie jak twoje wynagrodzenie a co tam raz sie zyje... a dlaczego akurat tobie zlozyl taka propozycje

16:36
przeciez to
prowokacja.Laska jaja sobie z Was robi :)

16:38
anioleczzka29
"przecież to"- dokładnie.
Już mi się znudził temat, pozdrawiam, Linka :)
___________________________________________________

To był mój najkrótszy temat:P

TEMAT: Kocham swojego wujka jak mezczyzne!

16.40

Marietta18
Kocham swojego wujka jak faceta. Ma 38 lat jest boski ale to brat mojej mamy, co zrobic????????

16.42
Krok w przód
Linka?:)

16.44
Marietta18
No;/
_________________________________________________

Hobby mam godne poprzedniego posta na blogu ale bawię się wyśmienicie.
Puentą niech będą słowa Stanisława Lema.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów"


Na pocieszenie coś extra:)

czwartek, 27 listopada 2008

Sieciowa świnia

Moja przyjaciółka U. bawi się w pewną wirtualną gierkę ( czy tam rzeczywistość, whatever) i w niej postanowiła zorganizować, coś w rodzaju RPG-a .
Zbudowała sobie państwo, nazwała je Polską Republiką, bawi się w królową,
organizuje wybory, dba o działanie teatru, klubów, wynajmuje graczom działki na sklepy, domy itp.,itd. Poświęca swojemu "hobby" masę czasu.
Wszystko wirtualnie, "na niby".
Byłoby tak gdyby ludzie nie byli identycznie paskudni do tych z reala.
Gdy urosło zainteresowanie tematem, eksperyment U. stał się sławny,
ludzie bawiący się razem z nią zaczęli, mówiąc zdrową polszczyzną - obrabiać jej dupę.
Dzięki temu, że dzieje się to w internecie, oczywiście anonimowo, jakby inaczej:)
Kliknijcie tutaj . Na portalu Wiadomisci24 pojawił się artykuł o wirtualnym państwie U.
Po przeczytaniu artykułu zerknijcie na komentarze.
Ja, jako, że znam projekt U. dosyć dobrze, wiem, że wypisywane przez wspaniałomyślnych, bezimiennych "mądrości" są kompletnymi bzdurami lub w najlepszym wypadku poprzeinaczanymi faktami.
Wirtualny człowiek to chyba jeszcze większe dno od tego z twarzą.
W sieci zachowujemy się jak zwierzęta.
Jesteśmy anonimowi, a raczej anonimowymi się czujemy co budzi w nas najgorsze instynkty.
Założę się, że autorzy wspomnianych komentarzy czatując z U. w grze są mega sympatyczni i przyjaźni.
Tylko wiecie co? Ciekawe kto z spośród tych pikselowych ludzi załapał, że ta wirtualna U. w takiej sytuacji zmusza realną U. do niefajnych emocji.
Zapomnieliśmy, że ludzie w sieci to Ci sami ludzie, których spotykamy w autobusie?

Nic dodać poza Chain of fools...


środa, 26 listopada 2008

Huhuha

Moja nienawiść do zimy rośnie z minuty na minutę.
Minusowe temperatury odbierają mi chęć do życia.
Czuję się dobrze tylko i wyłącznie w łóżku i to pod podwójną kołdrą.
W ciągu dnia nie opuszcza mnie wrażenie, że mój organizm przechodzi właśnie proces przemiany wody w lód. Widzę lodowe bryły mojej krwi. Zamarzam ! Kilka razy dziennie zamarzam! Nawierzchnie wszelakich dróg i ścieżek śliskie,
można się zabić przy każdym przyśpieszeniu (pieszym lub nie).
Te głupie dzieci rzucające w siebie tymi zimnymi śnieżkami zbudowanymi z zimnego śniegu.
Wiatr wieje w oczy, słońce odbija się w śniegu, jasno jak diabli.
Ja mam jakieś oczy zepsute ( wcale nie od kompa!) i połączenie wiatru i nadmiaru światła powoduje momentalny płacz. Makijaż nie ma więc sensu, i beż czarnych od maskary policzków zaryczana wzbudzam zainteresowanie.
Wszystkie nieszczęścia spotykające moją rodzinę dzieją się zimą, jak nie to to tamto.
Zimą po prostu wszystko jest źle.
Mimo usilnych starań to poza świętami Bożego Narodzenia chyba żądna oznaka tej pory roku mnie nie cieszy. Chciałabym być niedźwiadkiem, przesypiać to cholerstwo, budzić się z pierwszymi promieniami słoneczka.
Nie musieć połowy dnia spędzać przy jakimś brudnym kaloryferze dodającym mi sił.
Nienawidzę nart, sanek, lodowisk, zimna, grzanego wina, chłapy, królowej śniegu.
Nienawidzę tych paskudnych malowideł "dziadka mroza" na szybach, nienawidzę gór w których mieszkam bo jest jeszcze zimniej niż w innych częściach polski, nienawidzę przystanku Alaska.
NIENAWIDZĘ CIĘ ZIMO!


wtorek, 25 listopada 2008

Rada miasta w Palermo.

Nadeszła noc w Palermo, wszyscy śpią.
Niestety, bardzo niespokojnym snem.
Wiedzą, że ktoś zginie.
Słychać kroki, ktoś wyciąga broń.
Strzał.
Mafia zabiła Ciebie.


Zawsze byłam fanką wszelkich gier i zabaw dla dorosłych(uu zabrzmiało).
Jest jednak pewna gra, która wprowadza mnie w stan totalnego wariactwa umysłu i ciała.
Gra w której należy oszukiwać w oczy przyjaciół, znajomych.
Zasada jest jedna - dowiedz się kto kłamie.
Najzabawniejsze jest to, że tylko i wyłącznie na podstawie tego jak i na kogo w sprawie oszustwa typują współgracze.
Brzmi enigmatycznie, bez obaw, zasady są banalne.

Gra w mafię to gra towarzyska opracowana przez Dmitrija Dawidowa w 1986 roku na Wydziale Psychologii Uniwersytetu w Moskwie. Gra początkowo rozgrywana w salach wykładowych i akademikach uniwersytetu, stawała się coraz bardziej popularna w innych radzieckich szkołach, a w 1990 przekroczyła granice, popularyzując się najpierw w Europie (Węgry, Anglia, Norwegia), następnie w USA. W tej chwili jest grana na całym świecie. Według ustnie przekazywanej legendy wykorzystywana była w byłym ZSRR do szkolenia szpiegów i dyplomatów. Faktycznie gra jest dość dobrze przemyślana i wyważona, dzięki czemu każdy ma mniej więcej jednakowe szanse. Wymaga przy tym ciągłej kontroli mowy ciała oraz innych sygnałów pozawerbalnych zarówno u siebie jak i u innych graczy.
Rzecz dzieje się w mieście Palermo, gdzie właśnie wybrano nową radę miejską. Po raz pierwszy istnieje szansa na skuteczną walkę z mafią. Mafii udało się bowiem wprowadzić do rady tylko 3 na 13 radnych. Niestety nie wiadomo których... Rada nie może rozpocząć obrad dopóki nie usunie ze swego grona wszystkich mafioso. Ma na to coraz mniej czasu, gdyż mafijne rodziny nie próżnują i co noc ginie jakiś radny.

W związku z tym, że ciężko mi jakoś zebrać w jednym miejscu o stałej porze 13 osób zasady dostosowaliśmy do warunków. Gra nas mniej, nie ma specjalnie rozwiniętej fabuły i gadżetów, a co już w ogóle zabrzmi dziwnie dla tych z Was co w mafijne porachunki już kiedyś się wplątali, GRAMY ZA POMOCĄ SKYPE!
Nie widzimy swoich twarzy, gestów, wsłuchujemy się wzajemnie w własne głosy.
Troszkę zmniejsza to możliwości posunięć w grze.
Dzisiaj o 19, rada miast znów sie zbierze, do zobaczenia, jeśli przeżyję.


Jeśli ktokolwiek ma ochotę dołączyć do drużyny, proszę o kontakt GG:10268277.

Tak to wygląda...:)

poniedziałek, 24 listopada 2008

Eva

Niedoceniona za życia, diva, genialna w swojej prostocie.
Delikatna, ulotna, nierealna.
Kwintesencja jakiejś takiej dziewiczej kobiecości.
Mrzonka, obłok.
Bogini.

"Sting autor piosenki Fields of Gold wzruszył się do łez słuchając wersji zaśpiewanej przez Evę Cassidy..."

wikipedia, Eva Cassidy.

Ankieta Ogierowa.

Wy tacy i owacy!

Czas na głosowanie w mojej kretyńskiej ankiecie upłynął.
Wyniki.
Bardzo serdecznie Wam dziękuje za to, że oddaliście mojego bloga Ogiemu!
41% stwierdziło, że miło by było gdyby Og przejął linkowy pamiętnik.
Obrażam się na Was kompletnie, ostatecznie i dozgonnie !
Nawet nie pociesza mnie fakt, że 25 % spośród Was stwierdziło, że Og jest chyba jakimś nieznanym ogrem.
Odeszłabym, jednym kliknięciem !
Gdybym tylko miała jakiś honor....a że nie mam go, jedynie miewam - nowa prawie,
że o badawczo-naukowym znaczeniu ankieta już za moment:)

Ech, z dedykacją dla Ogiego, który nadal będzie w ilościach przerażających komentował posty linkowego autorstwa.

.

niedziela, 23 listopada 2008

Element Teściowa

Element teściowa - pojawia się w życiu wraz z brudnymi skarpetkami męża.
W momencie gdy facet pokazuje w końcu swoje, prawdziwe, ostateczne oblicze,
zjawia się ONA. Matka, największa miłość, autorka, rodzicielka brudnoskarpetowca.
Tak sobie myślę o teściowych, których póki co nie mam, ze względu na wczorajsze spotkanie ( nie , nie mam ze względu na spotkanie, ze względu na myślę...omg niejasne to).
Kilka parek, trochę starszych ode mnie, prześcigiwało się w opisach teściowych potworów. Na pięć przerobionych związków, teściowej bezwzględnie nie znosiło pięć młodych mężatek. Co ciekawe, panowie-mężowie o teściach wypowiadali się pozytywnie,
a własnych matek, szarganych słowami synowych nawet specjalnie nie bronili.

"oddajcie mi wieżę jaką kupiłam R.(syn) 12 lat temu na urodziny!!!!
Nie należy Wam się!
-mamo ale ta wieżą już dawno nie działa!
- wiedziałam, wszystko co trafi w jej ręce zostanie zepsute!"

"- psu się nie daje surowego mięsa!
- ale była resztka.. dałam mu dla smaku, czekał.
- nie wolno ! Co będzie jak W KOŃCU urodzisz dziecko?Też mu dasz surowe mięso??
- O.o"

"Zjedz zupkę A.
- nie, dziękuję, właśnie byłam na obiedzie
- zjedz zupkę, grzybowa, pyszna..
- naprawdę nie dam rady:(
- NIE PRZYJDĘ NA WASZ ŚLUB!
- O.o"

Takimi historyjkami zasypywali nas cały wieczór. Część radowała się osobnym mieszkaniem, część jęczała na wspólny dach bo nawet osobne piętra nie pomagają.
Ja usiłowałam postawić umysł i serce w tak ekstremalnej sytuacji, MAM SYNA I ON BIERZE ŚLUB z jakąś tam kobietką.
Wiecie co?
Udało się,
ja już nie lubię tej dziewczyny.


Heh fajny teledysk gitarowego mistrza, nie ma teściowej ale jest namiętna walka, mnie osobiście dobrze znana "gitara czy dziewczyna?"

KLIKAJ BEJBE WE MNIE;)

piątek, 21 listopada 2008

Teoria spiskowa Linki part 2

Jacek Sz.
a propos posta na Twoim blogu...http://www.virusmyth.com/aids/award.htm
Linka
teoria spiskowa?:)
Jacek Sz.
jaka spiskowa?
Jacek Sz.
kasa jest do wzięcia:)
Jacek Sz.
na razie nikt nie odebrał:)
Linka
streść bejbe
Jacek Sz.
ok, już mówię. AIDS nie ma;)
Jacek Sz.
nie odkryto tego, są tylko objawy
Jacek Sz.
pamiętasz tego koszykarza słynnego z AIDS?
Jacek Sz.
żyje zdrowo do dzisiaj:)
Jacek Sz.
wiec ogłosili konkurs, kto znajdzie ten Aids;)
Jacek Sz.
i nikt nie odebrał nagrody, już chyba 100 000 US jest do łyknięcia;)
Jacek Sz.
a koleś od tego anty AIdsa, wyzwał szefa koncernu farmaceutycznego w TV tak:
Jacek Sz.
ja sobie wstrzyknę ten wasz AIDS, a pan niech bierze te leki, które sprzedajecie
Jacek Sz.
i tamten wymiękł;)


NAGRODA DLA TEGO KTO ZNAJDZIE AIDS !!!

Teoria spiskowa Linki.

Czy przypadkiem niektóre sprawy na tym świecie nie są przed nami ukrywane?
Rozmawiałam sobie kiedyś z niejakim panem Tobbym.
O nowotworach. Pan Tobby powiedział, że to niemożliwe, że dotychczas nikt nie wymyślił lekarstwa walczącego z nowotworami skutecznie.
Zaczęliśmy się zastanawiać.
Czy to możliwe, przy takim rozwoju technicznym, elektronicznym, KAŻDYM, żeby nowotwory wciąż działały sobie bezkarnie i zabijały rocznie miliony ludzi na całym świecie?
Tobby zbudował wtedy pewną wizję, co by było gdyby owe lekarstwo dostępne było dla każdego, jak antybiotyk przeciw grypie.
Temodal, lek stosowany w przypadku nieoperacyjnego, złośliwego glejaka mózgu (III anaplastyczny,IV),
kosztuje proszę Państwa grube tysiące złotych, w dawce tylko dla jednego pacjenta.
W większości kuracji, w dowolnym typie nowotworu występują jakieś masakryczne drogie leki. Gdyby okazało się, że raka leczy się listkiem z wierzby płaczącej co stałoby się z wielkimi koncernami farmaceutycznymi, miliony dolarów, miliony pracowników.
Gospodarka miałaby problem. Poza tym, od paru lat nie umiera się już na katar, umieralność w sposób znaczący spada, przyrost naturalny ten sam. Byłoby nas za dużo?
Podobnie sytuacja przedstawia się jeśli chodzi o coś, każdemu z nas bliskiego.
BENZYNA.
Nie zastanawia Was jakim cudem nadal nie możemy sobie kupić samochodu jeżdżącego na wodę, wiatr, sok z gumijagód, whatever. Fakt, że poza benzyną, gazem żaden inny środek napędowy nie działa? Nie działa ale wymyślamy aparaty fotograficzne z pudełka zapałek, wirtualne rzeczywistości i elektroniczne narkotyki.
Ciężko mi uwierzyć w taką nierozgarniętość naukowców, techników, ba, odkrywców w tym temacie. Jakoś łatwiej mi jest sobie wyobrazić co by się stało gdyby benzyna była nam na gówno potrzebna. To jest dopiero rynek. Kura znosząca złote jaja.
USA by nie miało po co Iraku napadać nawet:)
Powiedzcie mi czy ja popadam w obsesję teorii spiskowej czy coś tutaj nie gra?

PS: Co do nowotworów, może komuś z Was się te artykuły przydadzą, biorąc pod uwagę, że tematem się interesuję zaciekawiły mnie linki od pana Tobby'ego. Przesyłam Wam, zawsze to jakaś opcja.

Kontrlola pH i wspomaganie tereapii NaDCA - Posty Oralce




Nowotwór skóry i DCA


Skany TK Guzy mózgu NaDCA + Radio oraz info Avistin + NaDCA


Zmniejszenie się nowotworu płuc, kompletna regresja guzów mózgu i wątroby


Zmniejszenie nowotworu płuc i węzłów chłonnych


Nowotwór Płuca - za pomocą samego NaDCA kompletna remisja (brak radioterapi i chemioterapi)


Prawdopodobnie pełna remisja guza dróg żółciowych (Cholangiocarcinoma)


Chłoniak Nieziarniczny


Blisko całkowitej regresji nowotworu płuc Tom’a McGhee


Glejak IV w remisji - zatrzymanie wznowy - zmniejszenia masy guza - NaDCA+ Temodal


Dr. Huppes, Holenderski internista i onkolog,technolog komórkowy. Wyleczył siebie w przeciągu 11 tygodni, 2 razy na tydzień dawka 60mg/kg (pierwszy tydzień 90mg)
15 min przed zażyciem DCA zażywał również 20gr kwasu cytrynowego.


NaDCA + Gleevac - Całkowita remisja Glioblastoma
Fenomenalna Odpowiedz guza mózgu na NaDCA + Gleevac



Raport poprawy stanu zdrowia pacjenta z nowotworem nerki


Chłoniak Pana D. - zdumiewająca odpiwedż na terapie DCA (bez chemii i radioterapii)

Glejak w remisji - szczegółowy opis przypadku leczonego w Klinice Medicor w Kanadzie


Czerniak z przerzutami do mózgu
Stabilizacja czerniaka oraz zanik ognisk przerzutowych w mózgu - szczegółowy opis przypadku leczonego w Klinice Medicor w Kanadzie



czwartek, 20 listopada 2008

Jedynka z chemii.

Dzisiaj, rozmawiając z kimś doszłam do wniosku, że stan zakochania to stan ograniczenia umysłowego. Nie myślimy racjonalnie, nie ufamy jednej, jedynej "rzeczy" w jaką zawsze wierzyliśmy, czyli rozumowi.
Nie korzystamy z życiowych doświadczeń, nie potrafimy odczytywać sygnałów,
nie docierają do nas proste informacje.
Nasz umysł krzyczy, a my sprzedajemy mu kopniaka w tyłek.
Postępujemy wedle zachcianek jakiejś dziwnej reakcji chemicznej, następującej w naszym organizmie.
Najmądrzejszy naukowiec nie kieruje się wtedy faktami, kieruje się.. no właśnie.
Pytanie czym się kieruje. Sercem? Serce to pompa istotna w naszym krwiobiegu.
Jedynie symbol. Co się wtedy z nami dzieje?
Freud i Jacek Sz. powiedzieliby, że jesteśmy opętani seksualną wizją, którą ochrzciliśmy "wyższymi uczuciami". Okay ale w takim razie moglibyśmy się rzucić na pierwszą z brzegu jednostkę z "inną końcówką"?:)
Nie, my chcemy JĄ/JEGO.
Chemia.
Nigdy nic nie rozumiałam z chemii, pewnie dlatego nie mogę pojąć tego dziwacznego stanu.
Robimy z siebie idiotów i kompletnie tego nie zauważamy.
Jakbyśmy dostali obuchem w głowę, półprzytomni, nierozgarnięci.
Ułomni!
Może to po prostu choroba?
Jeśli tak, ja jestem zupełnie zdrowa ! IHA!!!


Moje drogie koleżanki proszę o przetłumaczenie sobie poniższego tekstu, jakiś taki
prawdziwy. Jeśli jeszcze nie teraz, to kiedyś prawdziwy na pewno będzie, więc się przyda :)


Dedicated On. Na pożegnanie :)

środa, 19 listopada 2008

Więc kamieniem nie bądź mi...

Wysłuchaj mojej pieśni Panie,
do Ciebie wznoszę dzisiaj głos.
Ty jesteś wszędzie, wszystkim jesteś Ty,
lecz kamieniem nie bądź mi.

Do Ciebie pieśnią wołam Panie,
bo ponoć wszystko możesz dać,
więc błagam daj mi szansę jeszcze raz,
daj mi ją ostatni raz.

Wystarczy abyś skinął ręką,
wystarczy jedna Twoja myśl,
a zacznę życie swoje jeszcze raz,
więc o boski błagam gest.

Do Ciebie pieśń tę wznoszę Panie,
czy słyszysz mój błagalny głos?
Raz jeszcze daj mi od początku iść,
daj mi życie jeszcze raz.

Już nie zmarnuję ani chwili,
bo dni straconych gorycz znam,
więc błagam daj mi szansę jeszcze raz,
daj mi ją ostatni raz.

A jeśli życia dać nie możesz,
to spraw bym przeżył jeszcze raz
tę miłość, która już wygasła w nas,
spraw bym ją przeżył jeszcze raz.

Do Ciebie pieśnią wołam Panie,
do Ciebie wznoszę dzisiaj głos.
Ty chlebem, ptakiem, słońcem możesz być,
więc kamieniem nie bądź mi.


TADEUSZ NALEPA - MODLITWA


wtorek, 18 listopada 2008

Miłość jak Rutowicz

Na ostatnim spotkaniu towarzysko-pijackim powiedziałam tak;
"Jak to Oscar Wilde rzekł, miłość jest jak duch, każdy o niej mówi ale nikt jej nie widział, z Jolą Rutowicz jest podobnie, każdy o niej mówi ale nikt nie wie jak ona wygląda". Jakim cudem takie zdanie urodziło się w mojej, zamargaritowanej głowie
Bóg jeden wie ale jakaś prawda w nim tkwi.
U. skinęła głową ale ona nie zna nawet Feel'a więc nie kształtuję obrazu ogółu na jej podstawie. Jednak spora część towarzystwa śmiejąc się z teorii zauważyła,
że nie ma pojęcia o fizycznej stronie Jolki.
Jola Rutowicz- nowa celebrity, ponoć synonim polskiej głupoty.
Pojechałam wczoraj do P. i myślę, kim do cholery jest ta Rutowicz???
Odpaliłam YouTuba, szukam owej ikony głupoty. a tu... nic ciekawego.
Niekoniecznie ładna kobieta, nadużywająca solarium, mówiąca nieskładnie i często bez sensu. Nic ponadto. Moja umiłowana Oxanka wali ją na łeb i szyję poziomem wrodzonego kretynizmu. Tak sobie pomyślałam, ani to mądre, ani to ładne, nawet to głupie jakoś przerażająco nie jest. Jola Rutowicz jest po prostu ŻADNA.
Dlaczego więc jest taka sławna? Odpowiedz banalna ale jakże zaskakująca, ona jest sławna bo jest sławna!
Gwiazda, wydawało mi się, że to osoba swoją twórczością, umiejętnościami, osiągnięciami, pracą, osobowością wyróżnia się z tłumu szaraków.
Widać myliłam się, takie gwiazdy powoli odchodzą w niepamięć, nowi kandydaci na nie są tłumieni w zarodku.
Czym więcej Cię w mediach tym większą gwiazdą jesteś, a czy grasz w filmach Tarantino czy po prostu sobie stoisz i patrzysz w światełko kamery nie ma kompletnie żadnego znaczenia.
Biedna U. oglądając "Taniec z gwiazdami" próbowała wszystkimi swymi siłami wytypować kto jest gwiazdą, a kto tancerzem, przeczytajcie tutaj jakie wyciągnęła wnioski.
I fakt jedna pani zagrała w Magdzie XYZ., druga w Pensjonacie pod stokrotkami, trzecia jeszcze chyba nigdzie.
Takie mamy w Polandii jasno świecące gwiazdy. Mnie we wspominanym odcinku uderzyła swoja jasnością GWIAZDA WIECZORU, Piotr Polk. Nie znacie??? Gwiazdy wieczoru?
SAMEGO ŻYCIA HOŁOTO NIE OGLĄDACIE? I słuchajcie, śpiewający aktor !(piosenka aktorska?szkoda, że nie ma jeszcze murarskiej - Marysia Peszek)
Był jak Frank Sinatra, tańczył, śpiewał i sztucznie się uśmiechał.
Z jedną, małą różnicą, żadnej z tych rzeczy robić nie potrafił.
Ciekawa jestem kiedy w tym jeb.. kraju ktoś zauważy, że właśnie to podejście do sztuki, show, rozrywki i kultury powoduje, że, 40 milionowy kraj, w środku Europy jest na świecie znany jedynie z jednej piosenki i metalowego zespołu Vader ???

ps: oczywiście nie cały świat ją zna ale chociaż cała Azja.



To ten kawałek, zabawne, część Polaczków nie zna jej autora.

poniedziałek, 17 listopada 2008

Margarita z NIMI.

Cholera jasna, oni mnie zabiją, nawet nie wiedzą jak każde z nich wygląda!
- rozpaczała Linka pędząc z P. warszawskimi drogami, spóźniona jakieś 40 minut.
Na Nowym Świecie, w tym samym momencie klęło na nią kilka zupełnie obcych sobie osób.
Nie wiedzieli nawet jak wyglądają, stali więc koło siebie usiłując trafić kto może być tym kimś od Linki.
Wiadomo, jak się człowiek śpieszy wszystkie światła są czerwone, a przed nami jedzie traktor. P. jak zwykle pogodna, śmiała się z organizatorki roku,
po kolei wszystko zawalającej Linki. Telefon co chwilkę piszczał przypominając "halo my tam czekamy", celowo był ignorowany i tak nie przyśpieszyłby ruchu drogowego!
Dotarłyśmy.
Stali moi internetowi znajomi w ludzkich, krwisto-wodno-białkowych wersjach.
Tak się tym widokiem przeraziłam, że pierwsze co zrobiłam to oblałam się Tigerem, a przy próbie wyrzucenia po nim puszki zderzyłam się z koszem na śmieci.
Po pierwszych prezentacjach, trzeba było wybrać lokal.
J2. z P. intensywnie kombinowały, R. wymownie milczał, administrator pewnego forum ponoć biegał za mną w celu wręczenia mi prezentu urodzinowego jednak uwagi znerwicowanej Linki się nie doczekał. Królowa U. wywracała się stojąc (u niej po staremu). Aneczka radośnie terkotała.
W końcu znaleźliśmy zapewne już ostatni wolny stolicowy stolik, w ostatniej z możliwych knajp. Zamówiliśmy jedzenie, jednogłośnie zakwalifikowane jako niedobre (ryba U. miała ponoć oczy) i gadaliśmy.

Primy mieszały się z literaturą, offtopy z forum Jarka z doktoratem U.
Czas upływał miło. Wtedy, J2. uraczyła nas informacja, która zmieniła ten wieczór.
"Tu podają Margaritę w pucharkach wielkości wiadra, a kosztuje jakieś 20zł."
Porównanie do wiadra nie okazało się przesadzonym.
Wraz ze znikaniem zawartości wiaderek kończyła się oficjalna część spotkania.
Aneczka z U. kłóciły się o przyzwoitość jakiejś osiemnastolatki, P. opowiadała historię o znajomym jej mordercy, zarażającym trupim jadem, Linka usiłowała namówić Admina na likwidację pewnego konta. J2. streszczała historię swojej miłości rozpoczętej w sieci, R. popijając sok jabłkowy obserwował, G. zasypiała błagając "skończcie gadać o necie!".
Nawet nie zauważaliśmy w którym momencie w lokalu poza nami została już tylko obsługa. Nie poddaliśmy się. Spożyliśmy kolejne wiadra ich reprezentacyjnego napoju i czekaliśmy aż kulturalnie nas wyrzucą.
Stało się.
Pojechaliśmy więc do sklepu, który działa zawsze.. kupiliśmy co nieco.. dotarliśmy do ursusa/su, wpakowaliśmy się do mieszkania...graliśmy w mafię, piliśmy, gadaliśmy, piliśmy, śpiewaliśmy, piliśmy...
Dzisiaj każdy z nas szuka moderatora tego forum w celu unieszkodliwienia.
Wziął ze sobą aparat fotograficzny. . .

W podziękowaniu za bardzo miły wieczór (noc, poranek - ostatni dotrwali do godz.13 dnia następnego, nie wskazując palcem na królową), za to, że wam się chciało pojawić, przyjechać, nawet i pięć godzin w pociągu spędzić, coś prawie, że meksykańskiego.. :)

piątek, 14 listopada 2008

Kiedy wymyślą teleport ?

Muszę się udać dzisiaj do StoLycy.
Czeka tam na mnie G., K., J2. i jeszcze U.z paroma osobami ma dojechać.
Miałam podróż odbyć czterokołowcem z P. ale P. zdanie zmieniła, jedzie jutro, a mi pozostał, wielki, powolny, brudny i zapewne groźny pociąg.
Nie jadę grać tylko odpoczywać w cieniu Syrenki więc nikt mi tyłka nie zawiezie.
Najpierw godzinka w autobusie, a później w Uziowej metropolii przesiadka do wielkiego brudasa.
Oglądaliście"Dzień świra" Koterskiego?
Tam jest taka scena w pociągu. Oni to chyba nakręci na podstawie PKP przygód Linki.
Zawsze koło mnie usiądzie jakiś pan który parę godzin temu się zesikał w majtki, matka z nieustannie wyjącym dzieckiem, i dwie stare terkoczące baby.
Zastanawiam się co mnie dzisiaj czeka.
Napisze wam jak wrócę.
A może tym razem będzie inaczej?
Obok mnie usiądzie gitarzysta z Aerosmith, Joe Perry, trzymając w dłoniach błyszczącego Fendera, uśmiechnie się w ten swój sposób, odgarnie włosy z czoła...
Cholera on już jest w takim wieku, że niedotrzymywanie moczu nie jest wykluczone.
Trzymajcie kciuki..

Ps: blog rzeczą zbawienną, P. jak przeczytała wpis zmieniła zdanie zabiera mnie ze sobą buahahahaha. Wpis nieaktualny.


środa, 12 listopada 2008

"Więc dlaczego, dlaczego jestem sam..."

Każde z nas to sprzedajna świnia.
Bez obrazy:)

Pewien zespół gra sobie koncert, na bankiecie z okazji pierwszej kupki pierwszego wnuka bardzo bogatych ludzi.
Zespół gra oczywiście swój materiał. Zamawiający (70lat) uradowany słucha, kilku jego kolegów załapało bakcyla, też dobrze się bawią, reszta popijając kolejnego Jasia Wędrowniczka myśli : ja pier... mogli by coś Feel'a zagrać, potańczyłbym.
Oczywiście wszyscy uśmiechają się radośnie, usiłują klaskać "na dwa" co w Polsce zawsze pozostanie umiejętnością dla wybranych. Przecież SAM ON to uwielbia.
Zespół gra odliczając minuty do końca tego szaleństwa.
We wspólnych, zespołowych oczach widać tęsknotę do brudnego klubu muzycznego, pełnego podchmielonych, wykrzykujących słowa refrenu słuchaczy.
W pewnym momencie perkusista(perkusista - najlepszy przyjaciel muzyka, według wiklinpedii, przyp. redaktor) wpada na pomysł,
zagrajmy im "Hit the road jack", zobaczycie co się stanie.
Utwór niczego sobie, ekstra ale nie autorstwa zespołu i zespół go akurat grać nie chce. Cóż, kolega resztę do eksperymentu namówił, nabił i nieszczęsna wokalistka nim się obejrzała śpiewała Hit the roud Jack dont you..la la la.
Johny Walker porzucony, tłum wiruje na parkiecie. Na twarzy pewnej pani rysuje się myśl "cóż mogłoby być coś Maryli ale to już też pare razy słyszałam".
Jak w Rejsie już nam objaśniono, dobre piosenki to takie, które już się kiedyś słyszało.
Basista przeklina pod nosem, że TO NIE JEST WESELE DO CHU..!
Cóż, zabawa kwitnie w najlepsze, zespół dobrnął ostatnimi siłami do końca koncertu.
Techniczny pakuje sprzęt, manager liczy pieniążki, chórzystki przebierają się w mniej sceniczne ciuchy i w tym momencie podchodzi SAM ON.

- zagrajcie jeszcze jednego seta, dopłacę.
-ile?
-...

W życiu nie widziałam tak szybko zmieniającego się nastawienia do pracy.
Dziewczęta w trybie natychmiastowym zmieniają ciuszki, buty na obcasie już im nie przeszkadzają, chłopcy pobili rekord w szybkości wyciągania gitar z futerałów, wokalistka, narzekająca na chrypkę doznała cudownego ozdrowienia. Klawiszowiec zauważył, że Ci co siedzieli tam z tyłu potrafią klaskać na dwa, tylko oni za filarem, to nie widzieliście.
A perkusista zapytał, "znacie coś Feela?"



Panie Maleńczuk, mimo naszej wzajemnej antypatii, pozwoli pan, że pana zacytuję...

poniedziałek, 10 listopada 2008

Hilfe!

Jak się ma 25 lat to się jest po 20-tce czy przed 30-stką???????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????


załamana Linka.

:)

sobota, 8 listopada 2008

Cool Singiel

Spotkanie klasowe. Dziwna sprawa. Mało znam swoją klasę, szczególnie tą, o której piszę. Liceum robiłam w sposób lekko eksternistyczny, jestem szczęśliwą posiadaczką rekordu szkoły w ilości godzin nieusprawiedliwionych ( swoją drogą ciekawe czy go ktoś już pobił...). Szkoły nigdy nie lubiłam, szczególnie tej średniej.
Chodziłam do damskiej klasy, 32 baby. Uwierzycie? Przy czym zawsze lepiej dogadywałam się z płcią przeciwną. W dodatku działo się to w mieście, które cieszy się mianem "osady kurw i złodziei". Straszne czasy. Nosiłam glany, walczyłam z babińcem, a po nocach śniła mi się nieszczęsna chemia w rudych włosach nauczycielki. Dramat.
Z tym, że ja dzisiaj nie o tym..
Dostałam od bazy danych osobowych czyli portalu Nasza Klasa, następującą wiadomość
- Hej, tu XX z klasy, zapraszamy na imprezę absolwentów.. bla bla bla,
. Imprezka zapowiada się na całą noc, więc dziewczyny uprzedźcie mamy, teściowe lub mężów, że będą się zajmować dzieciakami:))).

Jak mawiają nasi amerykańscy przyjaciele.
WHAT THE FUCK?!
Nie mam dzieci AAAA męża nawet nie mam. Boję się teraz tam iść, nawet daty ślubu nie mam ustalonej! Nie umiem grysiku gotować, gdyby nie syn mojego gitarzysty myślałabym, że niemowlaki jedzą schabowe! Mam 24 lata (jeszcze tylko przez 2 dni).
Czy ja jestem stara panna? Czy każda 24-latka powinna mieć dziecko? Męża?
Pieluchy z tesco w każdym calu mieszkania? Oparcie w dojrzałym mężczyźnie (co ciekawe jeśli ma to być rówieśnik)?
Płaczę sobie tak i płaczę, a z pomocą przyszła mi G. Przeprowadziła się do Stolycy więc jest klawa.
" Nie Linko, nie jesteśmy starymi pannami, jesteśmy singlami !"
Różnica znaczącą. Spokój ogarnął moją duszę, jestem cool singiel.
Mogę mentalnie przygotowywać się na nadejście życiowego ćwierćwiecza.

Z pozdrowieniami dla innych starych panien vel cool singli:

piątek, 7 listopada 2008

Absurdalna podróż

Zawsze najbardziej w świecie śmieszyły mnie wszelkiego rodzaju absurdy.
Stąd pewnie moja niezmierzona i nigdy niekończąca się miłość do grupy Monty Pythona.
Z latającym cyrkiem na czele.
Od dawna zastanawiam się dlaczego to niektórych zupełnie nie bawi.
Ktoś kiedyś powiedział, że Pythoni to "kabaret" dla inteligencji.
Kompletna bzdura. Znam wielu jełopów zachwycających się "Martwą Papugą" i kilku prawie, że intelektualistów (jak P.:P), którzy przy moim ulubionych, "alpinistycznym" skeczu nie wydają z siebie ani jednego Ha.
Wymyśliłam więc teorię, że śmieszność Pythonów zależna jest od wyczucia absurdu widza (P. jest wyjątkiem potwierdzającym regułę {niech tylko zobaczę w komentach opinię, że to nie ja wymyśliłam!}).
Oczywiście, oglądając trzeba pamiętać, że ich figle wymagają odrobinę większego skupienia niż gdy przed oczyma stoi Ani Mru Mru. Ahh i nie polecam ich twórczości osobom nie potrafiącym się zdystansować do kościoła katolickiego, Świety Graal i Żywot Brayan'a będą nie do przejścia.

Drugą moją absurdalną pasją jest polski twór o nazwie Mumio.
Tak, tak, tak, Ci z reklam Plusa. Na szczęście zabawa telefonami nie jest jedynym ich
twórczym osiągnięciem. Mumio to rodzinna grupa artystyczna, performance? Teatr? Celowo nie chcę używać słowa kabaret, nie współgra z nimi dostatecznie.
Sami artyści (tak Ksymenko, użyłam tego słowa:)nie lubią być w ten sposób klasyfikowani.
Ostatnio zapoznałam U.
z "Wykładem o chodzeniu z dziewczyną", śmiała się ale nie histeryczne. W związku z tym mojego kochanego "Mariusza Wełne" już sobie podarowałam. Mumio ma na mnie zbawienny wpływ - musiałam udać się do teatru.
Zagrali wspaniale ale poza częścią "programową", byłam świadkiem ich godzinnej improwizacji. Pierwszy raz w życiu widziałam tak genialnie improwizującą grupę teatralno-kabaretową. Było to NIESAMOWITE !

Trzeci punk mojej życiowej absurdalnej podróży to Sławomir Mrożek.
Legenda polskiego teatru absurdu. Gdy pierwszy raz przeczytałam jego "Emigrantów",
stało się coś naprawdę dziwnego. Pod koniec sztuki, w przeciągu 7 minut zdążyłam sie rozpłakać ze śmiechu i ze smutku. Szok.
Szkoda, że biednym licealistom wmuszane jest akurat inne Mrożka dziełko, "Tango".
Moim zdaniem jedna ze słabszych sztuk autora, zbyt jaskrawa, przerysowana.
Jako, że Mrożkiem fascynowałam się gdy chciało mi się jeszcze w jakikolwiek sposób rozwijać intelektualnie, czyli w znienawidzonym przeze nie L.O.(teraz już nawet tego stanu nie pamiętam), zapytałam o zdanie w sprawie "Tanga" panią polonistkę.
Co dziwne, zgodziła się ze mną.

Na koniec pierwszy na blogu dowcip.


Poszedł mały Jasio do cyrku i tak sie złożyło, że musiał usiąść w
pierwszym rzędzie. Rozpoczął sie występ i na arenę wychodzi Klaun
Szyderca. Podchodzi do Jasia i pyta:
- Jak masz na imię?
- Jasiu.
- A więc Jasiu, czy ty jesteś głowa krowy?
- Nie.
- A czy ty jesteś tułowiem krowy?
- Nie.
- A wiec Jasiu, ty jesteś dupa wołowa HAHAHA! (zaśmiał się szyderczo
Klaun Szyderca).
Smutny Jasio wrócił do domu, opowiedział wszystko tacie, na co ten mu mówi:
- Jasiu, jutro też pójdziesz do cyrku.
- Ale jak to? Do cyrku? A Klaun Szyderca? Znowu będzie się śmiał.
- Nie martw się Jasiu, tym razem pójdzie z tobą Wujek Staszek Mistrz
Ciętej Riposty.
No i tak sie stało. Następnego dnia poszli Jaś i Wujek Staszek Mistrz
Ciętej Riposty do cyrku, usiedli w pierwszym rzędzie i czekają na występ
Klauna Szydercy. Wychodzi wiec Klaun Szyderca na arenę i zaczyna swój
znany występ.
Podchodzi do Jasia, pyta:
- Jasiu, czy ty jesteś głowa krowy?
Na co Wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty:
- Spierdalaj chuju !

Czy ta piosenka jest wesoła ?:)

czwartek, 6 listopada 2008

Śląskie Love Story

Z2. spotkał kobietę swojego życia.
Miła, ładna, wesoła, inteligentna.
Z2. zachwycony znaleziskiem postanowił złapać wymarzoną księżniczkę w swoje sidła aż po grób.
OŚWIADCZĘ SIĘ!
Myślał długo Z2. jakiej formy użyć.
Jak to zrobić by księżniczka aż po grób tą formę pamiętała.
Może w Afryce, na wakacjach. Nie.. tam mamy na celu się jeszcze lepiej poznać, może jakieś małe show. Nie, nie jestem Wiśniewskim. O, nasza rocznica!
Kolacja, kino, spacer, oświadczyny w ładnym miejscu.
Problem nr.1, Z.2 tego dnia nie zdążył odebrać samochodu, był skazany na komunikację miejską.
Problem nr.2 miejsce akcji - piękny, polski Śląsk.
Autobus Z2. co należy w Polandii do super rzadkości, się spóźnił. Z2. nie zdążył kupić wybrance kwiatów, w dodatku zmusił ją do odebrania swojego tyłka z pks-u.
Czasu mało, kino za dwie godziny. Trzeba znaleźć odpowiednio wykwintną restaurację.
Nerwowo obeszli pół miasta, w uszach dudniło im " nie ma miejsc", "zaraz zamykamy".
Bar mleczny zapraszał z wielką serdecznością ale Z2. jakoś nigdy nie marzył o krowich oświadczynach. Trafili w końcu do jakiegoś godnego miejsca, spoczęli, kelner podał pięknie wykonaną kartę menu. Obserwując ceny wybrali co najwykwintniejsze. Odpowiednie na taką okazję.
Księżniczka szepnęła więc do kelnera romantycznym głosem, "Łososia z grilla z sosem bearnaise poproszę", Z2. równie filmowo dodał "Tournedos alla Rossini z foie gras dla mnie". Kelner uśmiechnął się słodko i powiedział, "nie ma !".
Para już mniej wzniośle usiłowała wybrać z karty coś równie oświadczynowego, niestety, nie ma, okazało się ulubionym zwrotem obsługującego.
Stanęło na placku po węgiersku, barszczu i frytkach więc Romeo wziął Julie pod pachę i udali się do kina.
Multi kina...
Spoczęli na plastikowych siedzeniach, w jednej ręce kukurydza, w drugiej cola.
Opowiadając mi tą historie postanowili przemilczeć ich własną recenzję obejrzanego "musicalu romantycznego". Film na, który się wybrali na szczęście długi nie był.
Wyszli. Byli głodni i nie do końca radośni. Z2.przemierzając śląskie ulice wciąż rozglądał się za odpowiednio romantycznym miejscem. Pierwszy park, dresy, drugi park, zjazd emerytów, trzeci park, śmierdzi amoniakiem. W końcu, ładny park, spokój, zero ludzi...uff, odetchnął. Stanął twarzą w twarz z wybranką, namierzył palcem pierścionek w kieszeni, już ma klękać...ale , ale, tu jest urząd miasta.
Księżniczka do końca życia będzie mówiła, Z2. oświadczył mi się pod urzędem miasta.
Jak to brzmi, "mój tata oświadczył się mamie w Paryżu, a mój w sercu Bieszczad, a Twój Janek? Pod urzędem miasta...". Puścił więc dłonie ukochanej i poszli dalej. Nadjechał autobus, okazało się, że ostatni, cóż, trzeba było wsiąść.
Telefonicznie zamówili pizze. Jadąc Z2. myślał, "fuck fuck fuck czemu nie wziąłem samochodu", księżniczka znów myślała "fuck fuck fuck, a czułam, że chce mi się oświadczyć".
Dojechali, pizza dotarła, zjedli, księżniczka położyła się do łóżka, Z2. poszedł się kąpać. Wśród szumu wody, nagły impuls.
Ja pier... czy mnie poje..? Wyszedł spod prysznica, wyciągnął pierścionek, padł na kolana przed śpiącą w łóżku ukochaną. I zapytał najzwyklej w świecie, czy nie zechciałaby ona przypadkiem jego żoną zostać. Przebudzona księżniczka, zalała twarz odpowiednią do sytuacji ilością łez, oświadczyny przyjęła.
Nad pudełkiem po pizzy, w piżamie, pozwoliła półnagiemu Z2. założyć sobie zaręczynowy pierścionek.
Myślę, że ta scenka będzie dla nich wspaniałą pamiatką, kto powiedział, że świetle afrykąńskiego słońca byłoby romantyczniej?

Happy End.

ps: gratki dla Was kochani :*


środa, 5 listopada 2008

Poranne buhaha.

Wielu moich znajomych, jak i ja zaczyna dzień od czegoś co zwie się Bash.
To naprawdę fajny uśmiech do porannej kawy.
Bash to cytaciki z przeróżnej maści komunikatorów internetowych.
Początkiem portalu był jednak, tajemniczo dla mnie brzmiący IRC.
Skarbnica rozmówek głupich i mniej głupich.
Każdy z nas pamięta pewnie wiele własnych rozmów na różnych gadulcach z, których wychodziła jakaś śmieszna popielinka.
Ja lubię np. tą:

[2008/08/11 5:43] Ella : salut ^^ [5:43] Linka: slut :)
Linka: OOo, sorry, salut ;/

Bash to skarbnica pomyłek i debili. Tysiące lepszych i gorszych pogawędek.
Jasne, że część z nich jest spreparowana ale wolę wierzyć, że tak nie jest.
Cytaty można oceniać, w ten sposób zostaje wyłoniona lista "bash top".
Bywa, że wpierw przeczytamy dziesięć totalnie nudnych ale dla tych perełek warto się poświęcić..


kasia -czesc, kasia jestem, poklikamy?
alex -mało chętnie
kasia -a dlaczego?
alex -właśnie sie dowiedziałem że wyrzucili mnie ze studiów, pokłóciłem się z dziewczyną którą kocham i rozbiłem nasz związek z którym wiązałem duże nadzieje na przyszłośc i ogólnie świat mi się wali na głowę.
kasia -aha :)
kasia- masz może zdjęcie?
_____________________________

amanda99 - siemaaa, z kad klikaci??????
Loki -z tond
ramirez -z tamtond
Vesuvio -Ze wszond.
Dis -Z nienacka
bercik - Z komputra
amanda99- dziwne miasta
amanda99 -to nie ma rzadnych ziomkuw z wawy????
_________________________________


kreks -ale jestem brzydki
wojt -a ja jestem za gruby :(
noisy -nobody is perfect...
nobody -thx :)
__________________________________
UWAGA NIECENZURALNY ALE MóJ UKOCHANY :P

dan - ty penisei
dan - pensie*
dan -pesni
dan -peniesie
dan -KURWA! ty chuju

Więcej na samym BASHU oczywiście.

Ps. Jeszcze coś w temacie. Dorosłych zapraszam na bloga z cytatami pewnej dziewczynki, lubiącej ostre rozmowy...


Przed państwem Minerwa....



Dedicated Jacek Sz.

wtorek, 4 listopada 2008

Wrzuć grosza czarnuchowi

Kolega pojechał grac jazz w Nowym Jorku.
Ma chłopak poczucie humoru.
Przeszedł koło pierwszego hamerykańskiego shopu, a tam 10-ciu czarnoskórych muzykantów, grających lepiej od naszych wszystkich, krajowych reprezentantów gatunku razem wziętych.
Usiadł i pomyślał, cholera, czemu nie wziąłem ze sobą stroju góralskiego...
Nowy Orlean zniszczony, mekka swingu. Stracił na atrakcyjności,
wielu ichniejszych grajków wsiadło w pociąg do NY i tam grają.
Ulice pełne Davisów, Amstrongów, B.B. Kingów i Areth.
Zawsze mnie zastanawiało skąd u murzynów taka muzykalność ale o tym będzie nowy, osobny post.
E. ostatnio powiedział:
"słuchaj, spakujemy graty i wyjedziemy za ocean.
Będziemy grać soul-bluesa dla ciapasów(ciapas- afroamerykanin według K.i Z.).
Ale wiesz, będziemy występować jako zespół piosenki kabaretowej.
My będziemy grać z taką pasją jak gramy, bez żadnych jaj, na serio.
A oni będą siedzieć na widowni i sikać ze śmiechu."
Rozbroiła mnie ta wizja.
Teraz już zawsze jak usłyszę o pomyśle zawiezienia drzewa do lasu
doradzę zabawną nazwę dla zespołu, dobrze jak kabaret się śmiesznie nazywa lub..hmm.. spakowanie ciupagi.


poniedziałek, 3 listopada 2008

Boom !

Wojna

Strasznie się boję wojny.
Taki sztuczny stan, nienaturalny.
Ludzie jak zające, zaszczute, wystraszone, wykazują zachowania o jakie sami siebie nie podejrzewają.
Cywilizacja niby do przodu, wymyślamy wirtualne światy (czy są grą czy nie są:P), a ze swoim własnym nie potrafimy sobie poradzić.
Budujemy skomplikowane urządzenia, zawiłe systemy.
Pchamy ewolucję z całej siły przed siebie.
Bardzo to dziwne, że wystarczy, że jeden z drugim, gdzieś tam na samej górze się nie zgodzi i boom, zmieniamy się w barbarzyńców.
Gdy byłam mała często śniła mi się wojna, ze gdzieś zabierają mamę, że tata zakłada mundur, odchodzi. Paranoja, przecież nigdy nie widziałam wojny.
Chyba każdy z nas przez te czarno-białe obrazki z krajowych archiwów, opowieści, brzmiące jak z SF, wspomnienia tych, którzy wtedy już żyli boi się powtórki z historii.
Zmuszono gdzieś mnie kiedyś do deklamacji utworu Tuwima "Do prostego człowieka". Idealny. Nie wiem co powie U. jako wytrawna pani filolog języka ojczystego ale na mnie robi ten tekst wrażenie.
Pomyśleć, że Tuwim stworzył go już w 1929 r., cholernie aktualne nawet teraz.
Często przytaczano ten wiersz a propos Irak - USA.
Nie ma się czemu dziwić, "paliwowe wzmianki"... :)

Nie jestem fanką poniższego zespołu ale przytoczyć "akurat" to muszę.

niedziela, 2 listopada 2008

Nowy post na blogu.

S. mi dzisiaj powiedział, że blogując wciąż się o coś rzucam.
Nie dotknęło mnie to bo nie zrobiłam jeszcze żadnej rzeczy do której S. by nie miał jakiś wątów. Tak jest, tak było tak zostać musi :D
Mnie bardziej przeraża fakt, że nie wiem o czym dzisiaj napisać.
Praca pseudonaukowa wypróżniła mnie z literek zupełnie,a jakoś mam potrzebę tutaj coś szepnąć. U. z SZ. kłócą się o wartości wirtualne gdzieś na drugim końcu Polski, niewiarygodne ale oni chcą w tym temacie się doktoryzować.
G. ogłada z K. jakiś film. J2 pewnie awatarka w grze przebiera.
B. pije bo przyjaciel z Irlandii przyjechał.
Ja mam jakieś mętne zakończenie dnia.
Ogier mi poprawia humor, opowiada jakieś bzdury.

"Ogier:ja myślę, że to rodzi się wielkie uczucie :D Ogier:coś potężnego i nie do ogarnięcia przez umysł zwykłego śmiertelnika ja:aha .Ogier: może za jakiś czas urodzisz dzieciaka :D. Linka zniewolona :D i uziemiona ;)ja:
ja:a kto tatą?Ogier: no ja naturalnie"


Zastanawiam sie czy facetom wymyślanie na poczekaniu takich idiotyzmów sprawia jakąś przyjemność.
Rany, nawet na puentę tego posta/tu nie mam pomysłu. Nic, nadrobię piosenką.

Dobranoc :)


Nie udał się fortel.

*

Byłam sprytna,
farbowałam włosy i oczy.
Nie raz
i nie dwa
zdarzało mi się przejść z północnej strony
na właściwą.
Mimo to fortel się nie udał.
podałeś mi to wszystko w pigułce,
a ja ją połknęłam jak ciastko,
jak serce z jarmarku.
ONO
połknęło mnie.

Agnieszka Osiecka.
(Nie Allstar)


sobota, 1 listopada 2008

Krwawy Patryk wśród serduszek

Kurde kocham cole, czarną muzykę, chciałabym zobaczyć Nowy Jork.
Wszystko zniosę, mięso z psa w MC Donald'sie, cycki Britney, przemowy ichniejszych polityków, nawet Jerry Springer Show ale jak widzę Halloween w Polsce...
Ja nie wiem, mam na starość 31 października brać pod rękę dynie, przebrać się za połączenie Bogdana Smolenia z Czarodziejką z Księżyca i iść do sąsiada po kukułki, michałki i inne krówki?
Dżizus, po co?
Czy ten durny naród chociaż jednego amerykańskiego debilizmu mógłby nie odgapiać?
Ja wiem, tak jest teraz w całej europie ale co jak co, nasz kraj ma tak piękna i wielowiekową tradycję. Własną! Na cholerę nam czyjaś?
Olaliśmy już tak wiele okazji do picia typu noc świętojańska.
Imieniny znajomych zaczynamy mieć gdzieś ale w walentynki wymiotujemy na siebie misiami, kwiatuszkami cała toną czerwonych serc.
Dzień kobiet zły bo komunistyczny, kupie ci kwiatka w Walentynki.
W tym roku dostałam zlecenie na organizację w polskim klubie Dnia Swiętego Patryka.
Ja wiem, wielu naszych w Irlandii ale może niech oni się tam bawia w zielonych za swoje euro. Mózg mi wysiadł normalnie.
Wszystkie pierdoły zbieramy, a w Andrzejki powróżymy sobie z wosku dopiero jak zmienią nazwę na (słowami koleżanki) "little andrews"?

Au sza lala !

Kończą się studia.
Coś trzeba robić ze sobą.
Wszyscy moi przyjaciele, z małymi wyjątkami, zamiast wchodzić z radością w dorosłe życie się załamują.
Niektórzy mają nawet udokumentowaną depresję.
Ciekawi mnie co jest tego przyczyną.
Czy to, że w tym naszym piekiełku ciężko sobie poradzić na starcie ( i nie tylko) czy bardziej egoistycznie, było jak w bajce, a tu THE END.
Czy nasi rodzice wychowali stado mamisynków i nieudanych córeczek?
Czy faktycznie ten kraj jest taki straszny, że samodzielna egzystencja w nim przeraża?
Zakładanie rodziny wydaję się jakimś absurdem, za co , jak, gdzie mieszkać bedziemy..AAAA!
Na szczęście wypadki chodzą po ludziach, inaczej dzieci oglądalibyśmy wyłącznie w TV.
Hmm, a może to zwykły strach przed odpowiedzialnością?
Był dzisiaj u mnie pewien facet...
"Wiesz Linka, zaprosiłem do siebie, na obczyznę kolegę, znalazłem mu pracę. Płacili mu nieźle, praca lajtowa. On po miesiącu zadwonił do mamy i mówi- mam dosyć mamuś wracam! Facet 28 lat."
Niby pani Basia powiedziała, "z młodzieżą jest do przodu".
Pani Basiu, gówno prawda.

Chyba Shakin Dudi ma rację..